O rozstaniach i powrotach

Złotawe kruszyny piasku przesunęły się delikatnie pod naporem lśniącej w słońcu fali, a Stworzonko poczuło przyjemne łaskotanie w stopki. Podwinęło okrągłe paluszki, miękkie łapki wsadziło w piasek i zwinęło się jak cynamonowa bułeczka, by poczuć całym sobą to słońce, tę delikatność piasku i te ciepło, które miło grzało po stworzonkowym ciałku.

– Haloooo, kochaniutkie – usłyszało nagle jednak krzyk koło swojego uszka. – Co to jest za spanie? Nie ma żadnego spania!

Na grzbiecie poczuło ucisk kościstych łapek i zanim zdążyło zaprotestować, wylądowało w piasku i morskiej toni, która wdarła się do noska. Zerwało się, prychnęło i wypluło resztki słonej wody, strząsnęło krople z sierści i spojrzało przez siebie. Miał to być rozeźlony wzrok, ale umówmy się – trudno patrzeć rozeźlonym wzrokiem, jeśli jest się miękkim jak cynamonowa bułeczka.

– Ja nie wiem, jak ty tak możesz! – Towarzysz Stworzonka wyszczerzył się w uśmiechu. – Tylko leżeć i siedzieć, i zupełnie nie oglądać cudowności tego świata.

Z oczu Stworzonka resztki rozeźlenia uciekły razem ze łzami.

– Ja nie muszę oglądać. Wystarczy mi, że czuję.

– Czujesz to, co jest tu i teraz – prychnął jego towarzysz. – Ale nie wiesz, co poczułbyś za horyzontem.

Stworzonko spojrzało niepewnie na towarzysza.

– Myślisz, że za horyzontem tu i teraz wygląda inaczej?  – zapytało. – Inaczej świeci słońce, inaczej bije morze o brzeg?

Jego towarzysz się zmieszał, ale tylko na chwilę.

– Skąd wiesz? – burknął opryskliwie. – Nie było cię tam.

– A ty skąd wiesz? – odparło Stworzonko. – Ja przynajmniej znam na wylot tu i teraz. I… ono jest coraz piękniejsze, choć w gruncie rzeczy niewiele się zmienia. Czy to nie magia?

Towarzysz Stworzonka obrócił się na pięcie i zaczął krążyć po mokrym piasku, kopiąc co większe kamienie. Stworzonko stropiło się. Pamiętało czasy, kiedy obudzili się razem na morskim brzegu, dwa Stworzonka, wtulone w siebie, jakby były jednym. Ale te czasy się skończyły. Teraz drugie Stworzonko zakazało się tak nazywać, zaczęło szukać swojego imienia, krążyć po spokojnej plaży i nasze Stworzonko – które kochało swoje imię, plażę i bliskość drugiej istoty – zupełnie nie wiedziało co robić.

Patrzyło teraz na szybkie kroki swojego towarzysza, którymi zamiatał mokry piasek na plaży. Widziało zieleń lasu, który otwierał się tuż za złotymi piaskami. Wiedziało, że towarzysz tam był, że poznał pieśni leśnych drzew, śpiewy leśnych mchów i tajemnice owoców gęstego boru. A mimo to nadal mu było mało. Nadal chciał poznawać. Nadal łaknął tego, czego nie widział wcześniej.

On nadal tęskni, pomyślało Stworzonko, i ruszyło w stronę towarzysza.

Podeszło do niego, patrząc tęsknie to na linię mokrego piasku, to na linię drzew. Położyło mu łapkę na ramieniu.

– Czego chcesz? – burknął rozeźlony towarzysz, a Stworzonko posmutniało na myśl o tym, co ma powiedzieć.

Ale nie było już innego wyjścia.

– Wyrusz za horyzont – powiedziało smutno. – Sprawdź, jak tam smakuje tu i teraz, bo widzę, że jesteś nieszczęśliwy.

Na odpowiedź nawet nie musiało czekać.

***

Usiadło potem na plaży – łapki blisko nóg, broda blisko kolan – i patrzyło na sylwetkę towarzysza.

Najpierw widziało, jak towarzysz biegnie przez połacie piasku, które odsłonił przypływ. Morze jak zawsze odsłoniło najróżniejsze muszle, ale dzisiaj Stworzonko nie patrzyło na ich wymyślne kształty. Dzisiaj patrzyło na to, jak drobna sylwetka przemierza szare pola piasku, w których odbija się słońce, wyskakując raz na jakiś czas radośnie w górę.

Potem zobaczyło, jak towarzysz wskakuje na pierwszą skalistą wysepkę, zanurzoną prawie zupełnie w wodzie. Porośnięty zielenią ląd z wąską linią plaży zamykał morze z obu stron, ale serce zatoki należało do wysepek. Wznosiły się nad wodę, czerniały w świetle słońca jak leniwe foki, układały się aż po horyzont. I Stworzonko teraz widziało, jak sylwetka towarzysza wskakuje na kolejne wyspy, jak wdziera się po czarnych brzegach skał, jak wskakuje na czarne szczyty, na obłe grzbiety tych kamiennych morskich stworzeń. Towarzysz malał i malał, sięgał coraz to dalszych wysp, aż wreszcie…

Aż wreszcie Stworzonko nie umiało już odróżnić jego kształtu. Jego kształt zlał się w jedno z szarością tych najodleglejszych wysepek i siwymi smugami horyzontu. Zapatrzyło się na te linie, gdzie znikała woda, gdzie znikały wyspy, gdzie świat tracił swój tak dobrze mu znany kształt.

I wtedy Stworzonko poczuło coś, co do tej pory było dlań tak dalekie, jak horyzont.

Stworzonko zaczęło tęsknić.

***

Gdy minęły zimy i lata, gdy przez horyzont przetoczyły się najróżniejsze barwy, obie istoty spotkały się wreszcie znowu. Nie wyglądały już tak samo – towarzysz Stworzonka zrobił się smukły, jakby wichry morza i dale horyzontu wyostrzyły jego kształty. A Stworzonko? Dalej wyglądało jak cynamonowa bułeczka i dalej kochało chować paluszki do mokrego piasku.

Mimo to jednak okazało, że nadal mogą ze sobą rozmawiać.

– Możemy być dla siebie nawet, jeśli nie jesteśmy teraz razem. – zauważyło Stworzonko, gdy na rozmowach minęły im popołudnie, wieczór i noc.

– Możemy od siebie odchodzić, bo zawsze możemy wracać. – odparł towarzysz Stworzonka.

Od tamtej pory dwa Stworzonka odnalazły swoje imiona i miejsce w świecie.

Jedno nazwało się Blisko. Zamieszkało na plaży, przy swojej ulubionej stercie piasku, a tym, którzy je spotkali, opowiadało o przyjemnościach bliskości, o radościach świata, który pozornie zna się na wylot.

A drugie nazwało się Daleko. Ono krążyło między plażą a horyzontem, sprawdzało, jak świat wygląda za szarymi chmurami, gdzie kończy się morze, a tym, którzy je spotkali, opowiadało o rozkoszach odkrywania dali, o emocjach, które płoną, gdy przedziera się przez nieznane.

Ale przyjaźń została w ich życiu, choć zmieniło się wszystko inne.

Gdy tylko były razem, dalej spały ze sobą zwinięte jak kuleczka.

***

Może dlatego ludzie czasem potrzebują być blisko, a czasem chcą rzucić się gdzieś daleko? Może na sercu każdego z nas odciska się miękka łapka jak cynamonowa bułeczka i ostry kształt dłoni, która wie, jak piąć się po horyzont?

Tego nie wiem.

Ale wiem, że dobrze czasem odejść. I dobrze czasem wrócić.

A blisko i daleko przenikają się w życiu, jakby nadal bywały zwinięte razem jak kuleczka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *