• Dzienniki betonowe

    Dzień 1342, popołudnie Żyję z nimi tak długo, że zapominają o moim istnieniu. Nie myślą o mnie. Nie wspominają mnie. Gdy mówią do istot wokół, nie ma tam słów dla mnie. Czasem mnie to drażni. Irytuje. Boli. Czasami, gdy szary deszcz zalewa moje szare oczy, mam wrażenie, że płynie nie z chmur, tylko z mojego serca. Ale ja przecież nie mam serca. Ja jestem tylko szarością i ciężarem, konstrukcją i fizyką, nie ma we mnie ani grama żywej tkanki. Poza nimi. Nie mam swojego serca, bo posiadłem serca ich wszystkich. To chyba jedyny plus istnienia, gdy jesteś starym, zniszczonym przez czas i ludzkie ręce wieżowcem. Dzień 1343, poranek O przepraszam,…

  • Huśtawka starego domu

    W starym, bardzo starym domu, w dzikim, bardzo dzikim ogrodzie huśtawka skrzypiała jak koło od wozu, który wiezie trumnę. Dokładnie tak i nie inaczej – to skrzypienie miało w sobie skrzek umierającego drewna, trzask załamującej się szubienicy i tę nutę zawodzenia, która rozlega się w pierwszej chwili po śmierci, gdy ktoś trzyma rękę bliskiej osoby i dociera do niego, że w tej chwili, w dokładnie tej chwili ta osoba umiera, a jej dusza bezpowrotnie rozłącza z ciałem, zostawiając tylko martwe kręgi źrenic za sobą. Dokładnie tak skrzypiała huśtawka, który bujała się na wietrze w dzikim, bardzo dzikim ogrodzie, naokoło starego, bardzo starego domu. Gdyby drzewa rosnące w ogrodzie umiały mówić,…

  • Pod namiotem

    Albert Gżegżółka wiedział, że z zaproszenia Rodryka nie wyniknie nic dobrego. Rodryk – zwany teraz Ryszardem, Rysiem, pysiulkiem, szwagrem albo mordo-ty-moja-kiedy-ostatnio-piliśmy – był kiedyś potężnym germańskim magiem, tak jak Albert. Ale Albert postawił na rozsądek. Przed swoimi wrogami skrył się w ciele szynszyli i teraz z godnością, którą może mieć w sobie tylko stworzenie trzymane w pionie przez ogon, pełnił obowiązki rektora Wyższej Szkoły Mediów, ucząc młodych ludzi, jak pełnić ten wymagający zawód. Bycie medium to przecież nie w kij dmuchał. A Rodryk wybrał o wiele gorszą ścieżkę. Rodryk ukrył się przed swoimi magicznymi wrogami w ciele białego, heteroseksualnego mężczyzny z przedmieści. Rodryk miał głupawą żonę, wkurwiające dzieci, dom na…