-
O namiotach, balkonach i wyspach na horyzoncie
Przez prawie cały miesiąc dozowałam sobie internet jak najpyszniejszą, acz szkodliwą bezę. Moje zdrowie mnie dopadło i musiałam się zatrzymać – zadbać o siebie i doleczyć ostatecznie to, co było niedoleczone. No więc zatrzymałam się, włączyłam tryb odpoczywania i im dłużej o tym myślę, tym bardziej czuję, że to świat, w którym chciałabym żyć w przyszłości. Nie jarają mnie technologiczne utopie, samochody jeżdżące bez paliwa, androidy o intelekcie większym niż połączone zdolności umysłowe połowy małego miasteczka – zacznijmy lepszą rzeczywistość od tego, że normalnym będzie odpoczynek i równowaga zamiast dzikiego zapierdolu. I mówię to ja – osoba, która jeszcze parę lat temu chronicznie nie lubiła się zatrzymywać. Zrobiłam więc sobie…
-
O sztuce, wilkach i galaktycznej bransoletce
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że nie po drodze mi z zamykaniem sztuki w galeriach. Z barykadowaniem jej murami recenzji i zachwytów ekspertów, z okładaniem jej mądrymi słowami, blichtrem, trendami i całym tym hałasem, który może kusząco wygląda, ale w środku jest pusty jak cholera. Czuję, że sztuka niewiele ma w sobie z takiego zamkniętego stworzenia, ograniczonego wąskim światem patrzącym na nią ludzi. Jeśli miałabym do czegoś porównać tworzenie, to przede wszystkich – do krwi. Do krwi, która wyznacza rytm życia organizmu. Do krwi, która łączy całe ciało w jedno, wszystkim częściom nadając jeden bieg. Do krwi, która pcha serce do przodu i pompuje ożywcze powietrze. Gdzie tu miejsce na piedestał,…