• O sztuce, wilkach i galaktycznej bransoletce

    Ostatnio zdałam sobie sprawę, że nie po drodze mi z zamykaniem sztuki w galeriach. Z barykadowaniem jej murami recenzji i zachwytów ekspertów, z okładaniem jej mądrymi słowami, blichtrem, trendami i całym tym hałasem, który może kusząco wygląda, ale w środku jest pusty jak cholera. Czuję, że sztuka niewiele ma w sobie z takiego zamkniętego stworzenia, ograniczonego wąskim światem patrzącym na nią ludzi. Jeśli miałabym do czegoś porównać tworzenie, to przede wszystkich – do krwi. Do krwi, która wyznacza rytm życia organizmu. Do krwi, która łączy całe ciało w jedno, wszystkim częściom nadając jeden bieg. Do krwi, która pcha serce do przodu i pompuje ożywcze powietrze. Gdzie tu miejsce na piedestał,…