
Piekło Niemądrych Powiedzeń
Pracowałam już długo w Głównym Urzędzie ds. Mechanizmów Świata. Poznałam na wylot wszystkie komórki i departamenty, wszystkie magistraty i okręgi, mało tego – wiedziałam nawet, jakie pączki lubi pani Gienia z księgowości.
Ale gdy dostałam wezwanie na kolejną kontrolę, zdałam sobie sprawę, że w tym jednym miejscu nie byłam jeszcze nigdy.
Nigdy nie byłam w Piekle Niemądrych Powiedzeń.
Zszokowała mnie już sama nazwa. Bo wiecie, my tu tak na poważnie zarządzamy tymi mechanizmami, mamy urzędy i przełożonych, kierowników i procedury, te wszystkie profesjonalne rzeczy, które w ryzach trzymają świat. A tu masz: Piekło. Jak w taniej opowiastce dla niegrzecznych dzieci.
I za pewną ironię losu uznałam fakt, że Piekło znajdowało się w… piwnicy.
***
Gdy jednak się tam zjawiłam, okazało się, że mam chyba mylne wyobrażenie o piwnicy.
W tej piwnicy nie było wąskiego korytarza. Nie było rowerów sąsiadów i słoików z dżemem. Ta piwnica powitała mnie solidną bramą, wysoką jak dwóch chłopa, ogniem, dymem i wyciem uciskanych istot, które na pewno nie było puszczane dla czczego postrachu z kasety. Na szczycie bramy złotym, gotyckim fontem czyjaś dłoń wygrawerowała napis, a ja uśmiechnęłam się pod nosem, jak go zobaczyłam.
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
A jakże.
– Pani jest z tego urzędu? – usłyszałam nagle czyjś głos. Obejrzałam się. Za mną stał facet w średnim wieku, ubrany w ten rodzaj czarnego T-shirtu, który wygląda swojsko, ale zapewne kosztował miliony. Ręce krzyżował na piersi, siwizna znaczyła jego skronie i miał taką zadumaną minę, jakby chciał powiedzieć coś, co jest czystą filozofią, metaforą i tanią poezją jednocześnie.
– Gerdi Morales – przedstawiłam się – Przychodzę na kontrolę.
Mężczyzna zadumał się jeszcze bardziej.
– Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak panią zaprosić – wskazał na bramę, a ona sama uchyliła się. – Ja jestem Paulo C., Mistrz Szeroko Używanych Cytatów. Proszę nie pytać, jak się tutaj znalazłem, ale jestem jedyną osobą, która poświęca teraz uwagę temu miejscu.
Wyprężył dumnie pierś, a ja spojrzałam nań z powątpiewaniem. To miejsce nie wyglądało na miłe stanowisko pracy.
– I pan tak daje radę w pojedynkę? – zapytałam, a Paulo obruszył się.
– To nie dawanie rady. To powołanie i misja. Dobry artysta zawsze jest samotny.
Uśmiechnął się cierpko, jakby siedział nad brzegiem rzeki i miał już zacząć płakać, po czym wkroczył za bramę.
A razem z nim – ja.
***
Wbrew pozorom, Piekło Niemądrych Powiedzeń było całkiem dobrze poukładane.
– Tu mamy pierwszego delikwenta – powiedział Paulo, dalej krzyżując ręce na piersi.
Podeszłam bliżej. Przy stanowisku tabliczka głosiła: Only Sky Is The Limit, ale nie dostrzegłam nikogo. Za tabliczką stał tylko potężny zwój grubej liny, który rozwijał się do góry, jakby na jego końcu wisiał balon. Ale choć zadzierałam głowę do góry i wytężałam wzrok, nie widziałam nikogo pod ginącym w mroku sufitem.
– Skazany go na to, by szybował w niebo – powiedział Paulo flegmatycznie – i rozpieprzał się po kolei o te wszystkie planety, meteory i komety. Nawet w najwyższych partiach nieba można się przecież roztrzaskać, ale on tego jeszcze nie rozumie.
Poszliśmy dalej. Przy kolejnym stanowisku tabliczka głosiła „Co Cię Nie Zabije, To Cię Wzmocni”, a za tabliczką czarno ubrana, wychudła kobieta próbowała robić szalik na drutach.
Szłoby jej pewnie łatwiej, gdyby nie to, że nie miała jednej ręki, a krew jeszcze kapała z okręconego bandażem kikuta.
– Ta tutaj uczy się, że to, co cię nie zabije, może cię jednak zniszczyć – podszepnął Paulo – Jak widać, również bez skutku.
Przy kolejnych stanowiskach było jeszcze ciekawiej. Tam, gdzie tabliczka głosiła „Gdyby Kóżka Nie Skakała, To By Nóżki Nie Złamała”, dorosły facet skakał na trampolinie jak dziecko, a łamał nogę, kiedy już schodził z niej i szedł po trawniku. Nieszczęścia mogą przydarzyć się wszędzie, podszeptywał mi Paulo, nie ma sensu wiązać ich z sytuacjami, w których jesteśmy radośni. Dalej, przy „Bez Pracy Nie Ma Kołaczy”, wypieczone bułki spadały na bogacza, a zapracowany człowiek zerkał na to tęsknie znad pola. A tam, gdzie widniała tabliczka „Pieniądze Szczęścia Nie Dają”, młody chłopak próbował zrealizować receptę w aptece, nie posiadając ani grosza w portfelu.
Nie powiem, dobrze się tutaj bawili.
Gdy doszliśmy do następnego stanowiska, nie było tam niczego. Ale tak zupełnie niczego. Po prostu za tabliczką wisiała ciemność gęsta jak burzowa chmura i żaden głos nie przerywał ciszy.
Tabliczka głosiła: „Jak Kocha, To Się Zmieni”.
– To czysty mrok i groza – powiedział Paulo – ale nikt jeszcze nie wymyślił mu odpowiedniej kary za te nieszczęścia, które spowodował.
Pomyślałam, że nie chciałabym mieć do czynienia z przełożonym mojego przewodnika.
Za to przy ostatnim stanowisku wszystko wyglądało zdumiewająco przyjemnie. Trawka rosła, wiatr delikatnie ruszał fałdami obrusa na stoliku, a trzy cytrynowe drzewka dawały cień. Przy tym stanowisku pachniało włoskim latem, rozgrzanym powietrzem, lekko owocową, cierpką nutą i domyśliłam się, jaki napis widnieje na tabliczce.
– Gdy Życie Daje Ci Cytryny, Wyciśnij z Nich Lemoniadę – Paulo przerwał moje myśli, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
– A co wy tu w piekle macie do cytryn? – zapytałam, a Paulo aż się zatchnął.
– Są kwaśne. Są niedobre. Jak życie daje ci cytryny, to i tak już jesteś na przegranej pozycji. Nawet, jak wyciśniesz z nich kwaśną, niedobrą lemoniadę.
– Lemoniada jest w porządku – wzruszyłam ramionami. – Lubię lemoniadę. O ile tylko ktoś zadba o to, by dodać do niej cukier.
Paulo zbladł. Spojrzał się na mnie, jakbym przynajmniej odkryła nową planetę w układzie, zaczął dyszeć, jakby się dusił i wyjąkał:
– A może… może ja to wszystko robiłem źle?
***
Zaliczyłam tę kontrolę. Dałam tyle pieczątek, ile trzeba, podpisałam się wszędzie i odłożyłam akta na półkę.
Tę w moim gabinecie i tę w mojej pamięci.
I dopiero pół roku później u pani Gieni w księgowości dobiegły mnie plotki o błyskawicznym awansie pewnego urzędnika. O rewolucji, jaka wydarzyła się w jednej z naszych komórek. Pani Genia mlaskała mi o tym znad pączka, ja zerkałam na artykuł z tabloidu i bez wątpienia rozpoznawałam twarz z pierwszej strony gazety.
Paulo C., Mistrz Szeroko Używanych Cytatów.
Okazało się, że moja wizyta otworzyła tam w Piekle parę klapek w głowach. Zamiast stawiać na system kar i nieszczęść, postawili na resocjalizację. Pracę terapeutyczną, społeczne działanie, obcowanie z roślinami i zwierzętami. „Only Sky Is The Limit” pracowało jako wolontariusz w hospicjum i poznawało historie ludzi, którym granice jednak zawęziły nieco wszechświat. „Co Cię Nie Zabije, To Cię Wzmocni” prowadziło zajęcia sportowe z byłymi żołnierzami, którzy zmagali się z PTSD. A „Bez Pracy Nie Ma Kołaczy” zajęło się aktywizacją bezrobotnych i gazeta pisała, że teraz bułki walają się po wszystkich przestrzeniach Piekła Niemądrych Powiedzeń. Wyzwanie tylko stanowiło nadal „On Nie Gryzie”, ale tu gremium zgodnie uznało, że to nie problem psów, a właścicieli.
No i przede wszystkim – do swojego działu Paulo C. zatrudnił kilkoro ludzi, którzy pomagali mu tworzyć nowe pomysły.
– Zobaczy pani, jakie to wszystko mądre – westchnęła Gienia, wycierając ręce w haftowaną chusteczkę – Ciekawe, skąd ten Paulo to nawymyślał.
Uśmiechnęłam się enigmatycznie i nie powiedziałam nic. Najwyraźniej mój przewodnik sprzed pół roku rozprawił się z jeszcze jednym Niemądrym Powiedzeniem, choć nie pisały o tym żadne gazety.
Z tym, które mówi, że dobry artysta zawsze jest samotny.


Jeden komentarz
Ewstra
Decuś ty to jesteś królową historii. Padłam. Zakładam fanclub. Będę tylko psychofanki przyjmowane i szaleńczo chorzy z miłości. Walnęłabym tu głupim cytatem typu niemądre powiedzenie ale mózg mi się przegrzał i nic już nie wymyślę.